Aktorstwo znajdziemy tu niezłe. Plenery również ciekawe, ale scenariusz nieco schematyczny. Ponadto w trakcie filmu pojawia się wiele scen z surferami, co z każdym kolejnym razem nuży coraz bardziej. Co ciekawe, zaletą jest też to, że nie niesie ten obraz (przynajmniej moim zdaniem) żadnego wyraźnego przesłania. Gdyby zaś bardziej rozwinięto wątek tych niby Hawajczyków, mógłby z tego powstać niezły horror z przymróżeniem oka, o fanatycznych czcicielach Posejdona. Jednakże otrzymaliśmy ledwo dobry dramat familijny z popisową rolą Jeremy'ego Sumptera.