Eli Roth zaskoczył mnie tym filmem bo po obejrzeniu kilku innych tworów z jego udziałem nie byłem zbyt pozytywnie nastawiony przed tym seansem. "Cabin Fever" to jednak porządne kino. Jest w nim odpowiednia dawka horroru, jest też mała szczypta humoru i ciekawie ułożona historia, choć faktycznie prosta. Pomysł jest prosty - grupka młodych ludzi udaje się na wakacyjny wypoczynek do pewnej chatki w lesie... wiadomo, taka historia w horrorze to codzienność. Później zaczynają się kłopoty i bohaterzy stopniowo zarażają się jakąś chorobą. Pierwsza połowa nie jest zatem zbyt ciekawa ale im dalej, tym lepiej. W filmie nie zabraknie dobrej akcji i odpowiedniego poziomu "krwistości". Nieźle przedstawiono chaos i panikę. Aktorzy spisali się całkiem nieźle. Ciekawa jest szczególnie postać policjanta. W zakończeniu sporo się dzieje i mamy w niej dobry, mroczny klimat. Ostatecznie rozstrzygnięcie to swego rodzaju niezły dowcip, zapowiadający jednocześnie drugą część. Podobać się może także dobre udźwiękowienie. Jest to także film dla fanów "leśnych" horrorów. Śmiało mogę polecić ten film. Moja ocena: 8/10.