Film sensacyjny w reżyserii mistrza gatunku Johna Woo ("Mission Impossible II"), którego akcja rozgrywa się w czasach II wojny światowej. Amerykański żołnierz (Nicolas Cage) otrzymuje od swych przełożonych niezwykłe zadanie: ma za wszelką cenę chronić młodego Indianina z plemienia Nawaho (Adam Beach), którego języka wojsko używa do przesyłania zaszyfrowanych wiadomości.
Piszę klasyczny ponieważ w dobrych proporcjach łączy sceny wojenne z wątkami obyczajowymi: miłosnym, braterstwa broni, dyskryminacji rasowej czy strachu przed śmiercią. W wielu innych produkcjach sceny bitewno/wojenne są tak rozbuchane, że wywołują przesyt i przyduszają film. Natomiast zbyt slapstickowe są tu sceny...
więcejna którym moglibyśmy poprzeć swoje wyobrażenie o realiach wojny. To po prostu fabularny
dramat utrzymany w wojennej konwencji i tyle. Gdyby reżyser chciał dokładnie odwzorować
możliwości żołnierza w scenie walki to potrzeba by było 10 a nie 1 czy 2 głównych bohaterów, z
których każdy ginąłby co dwadzieścia minut...
Film "Szyfry wojny" miał mieć premierę jesienią 2011, niestety ze względu na 11 września, przesunięto premierę na czerwiec 2002, gdyż Amerykanie nie byli gotowi na traumę wojenną, tuż po ataku na "american soil" ;-(
Ukazuje jak straszna jest wojna. Taaa pewnie myślicie, że Amerykanie stworzyli ''jak zwykle'' propagandę. To nie prawda. Na wojnie każdy by się tak zachowywał. Niektórzy to mnie dobijają. Więcej bym napisał, ale dużo by było tego.
O ile John Woo jeszcze jakoś daje radę tworząc kino akcji,
które i tak jest grubo przesadzone jeżeli chodzi o
banalność i przerysowania, a także łamanie wszelkich
praw fizyki, to z kinem wojennym już mu nie wyszło. ''Szyfry
wojny'' są tego żywym i namacalnym przykładem. Ten film
jest po prostu w 90%...